Ci, którzy nas znają lub choćby przeczytali podstronę „O mnie” wiedzą, że jestem mamą Małego Alergika. Ta dość trudna droga zaczęła się, gdy Julia miała około 2 miesięcy. Obecnie ma 11 i dopiero teraz- po wielu miesiącach moich obserwacji i zrobieniu testu MRT wiem, co ją uczula. Oczywiście nie do końca, ponieważ nadal próbujemy wprowadzać różne pokarmy z nadzieją, iż któreś z nich zostaną zaakceptowane.
W przypadku alergii opóźnionych- a takie ma Julia wykrycie alergenów jest o tyle ciężkie, że objawy pojawiają się po długim czasie od spożycia produktu. U nas dodatkowo nie są jednoznaczne- Julia ma typowo „atopowe” policzki, które robią się mocno czerwone lub bledną (ale to nie jedyny objaw jej alergii- do tego dochodzi świąd uszu- Julia drapie się aż do krwi; kupy z dużą ilością śluzu lub krwią, katar, zaczerwienienie oczu i brwi).
Przez wiele miesięcy diety miałam wrażenie, że Julię uczulało dosłownie wszystko, pomimo tego że nasza dieta i tak była uboga. Każda próba jej rozszerzenia kończyła się fiaskiem i tak moje dziecko prawie cały czas cierpiało a moje serce bolało okrutnie. Postanowiliśmy więc zrobić córce test MRT z którym wiązałam wielkie nadzieje.
Pierwszą rzeczą, którą trzeba było zrobić to uzyskanie zgody laboratorium w Warszawie, by zrobili test u takiego maluszka-nie praktykują tego, ponieważ potrzebne są spore ilości krwi (zwykle 4 probówki po 4,5 ml). Testy robione są więc od 3 roku życia. Zgodę dostaliśmy i nawet udało się ustalić, że pobrane zostaną tylko dwie probówki. W Krakowie test MRT wykonać można tylko w jednym certyfikowanym miejscu- jest to MTT Estetica i to właśnie oni opiekowali się nami od początku. Po pobraniu krwi probówki pojechały do Warszawy i po dwóch dniach dostałam już wstępne wyniki testu:
Czy wyniki zaskoczyły mnie? Nie do końca, ponieważ wiedziałam że to tylko część produktów, które uczulają Julię. Warto zwrócić uwagę na wynik fenyloetylaminy i tyraminy, które są wysoko a wchodzą w skład amin biogennych i one najprawdopodobniej są u nas największym problemem. Tak samo innych dodatków do ogólnodostępnej żywności.. Jeśli chodzi o resztę produktów, to zaskoczeniem dla mnie był ziemniak i cebula, które jadłyśmy przez prawie cały czas (oprócz ok.2 miesięcy mojej ścisłej diety eliminacyjnej).
Żywność, która nie dała reaktywnego wyniku a po której Julia ma objawy to:
-banan, jabłko, maliny, czarna jagoda, brokuły, seler, cukinia, kalafior, marchew, dynia, pomidor, wszelkie białka mleka krowiego czyli nabiał, kurczak.
Ze względu na ścisłą dietę większości produktów nie próbowałyśmy wprowadzać- zawsze zaczynam od tych, które potencjalnie są jak najmniej uczulające .
Resztę wyników (zamówiliśmy pakiet 150 alergenów) odebrałam podczas wizyty u p. Katarzyny Turek- dietetyk, która zajmuje się między innymi układaniem diet u pacjentów korzystających z programu LEAP. Niestety nie zostało nam wiele do jedzenia na dzień dzisiejszy, głównie właśnie przez aminy, lecytynę oraz rośliny z rodziny różowatych ale widzę, że jeszcze bardziej ścisła dieta daje dobre efekty. Obecnie jemy :
- owoce : gruszka
- warzywa: burak, fasolka szparagowa (zielona i żółta), groszek zielony, ciecierzyca oraz pestki słonecznika, czosnek
- zboża: gryka, kukurydza, ryż, kasza jaglana, amarantus
- oliwa z oliwek, olej kokosowy zimnotłoczony
- przyprawy: pieprz, bazylia
- mięso: indyk
Potrzeba naprawdę wiele cierpliwości i uwagi, by rozszerzyć dietę Małego Alergika. Mam jednak nadzieję, że będziemy jeść coraz więcej (ja i Julia, wszak wciąż podstawą jej diety jest moje mleko). Nie zrażam się, ponieważ wiem, że dieta, karmienie piersią i probiotyki to najlepsza droga jaką można obrać. U małych alergików to jak budowanie fundamentów na całe życie. W tym przypadku fundamenty to ich jelita (a jeśli ktoś nie wierzy, to odsyłam do rewelacyjnej i lekkiej lektury). Jestem bardzo zadowolona z decyzji o wykonaniu testu MRT pomimo, że koszt testu nie jest mały. Wyniki pozwoliły mi zupełnie inaczej spojrzeć na naszą dietę- wszak nic dla organizmu nie jest obojętne.
Oby ten post wsparł niejedną mamę dziecka z alergiami, która ma chwile zwątpienia. Wiem, że są one częste gdyż mało jest niestety wsparcia dla takich osób i dzieci ze strony lekarzy. Ale warto walczyć dla naszych pociech 🙂